Oj tak :) Chociaż ja zawsze się śmieję, że Bóg to mnie chyba pokaramał, bo jeszcze nigdy nie miałam spokojnego, dystyngowanego kota. Zawsze jakieś rozpierduchy i demolki mi robią. Ale zrzucam tez winę na to, że jeden ma móżdżek uszkodzony przez powódź, Gucia miała przez mróz... :D Czyli "normalne" koty po przejściach :)
Jaka słodka ,,rozklapicha,, na pierwszej foci :) Cudny ten Twój kocurro :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://mirosek.blogspot.com/
"Normalny kot" to pojęcie baaardzo względne;)
OdpowiedzUsuńOj tak :)
UsuńChociaż ja zawsze się śmieję, że Bóg to mnie chyba pokaramał, bo jeszcze nigdy nie miałam spokojnego, dystyngowanego kota. Zawsze jakieś rozpierduchy i demolki mi robią.
Ale zrzucam tez winę na to, że jeden ma móżdżek uszkodzony przez powódź, Gucia miała przez mróz... :D Czyli "normalne" koty po przejściach :)